Sprawiedliwa ścieżka rozwoju w formacji powinna być uzależniona od wiedzy, doświadczenia, tego jak dana osoba angażuje się w swoje obowiązki, jak dużo od siebie daje. Takie procedury w przypadku awansu spowodowałyby, że żołnierze i funkcjonariusze zdaliby sobie sprawę, że ich dalsza kariera zależy tylko od nich samych, ich zaangażowania i doświadczenia. Od tego jak będą służyć ojczyźnie, jakie poczynią postępy.
Kiedy nie ma perspektywy awansu, po co się starać? Po co jeździć na misje, oddelegowania, zatrzymywać po kilka osób na jednej służbie, uczyć się obcych języków, robić dodatkowe kursy? Człowiek po latach zniechęca się, choćby góry przenosił, ktoś inny dostaje awans. Nie ma ochoty dalej się angażować. Zaczyna rozmyślać, czy może lepiej byłoby zmienić służbę, pracować na drugi etat, przejść na emeryturę.
Dawniej w Straży Granicznej można było wybrać się na egzaminy i spróbować swoich sił w rywalizacji z innymi chętnymi na kurs chorążacki i oficerski. Było to zdrowsze rozwiązanie niż obecnie. Dziś na kursy jeździ się z tak zwanego „namaszczenia” – to przełożony decyduje, kto będzie awansowany. Przydatna okazuje się umiejętność zauważenia dobrego gustu w ubiorze kierowniczki, wersji silnikowej samochodu naczelnika. Od kolegów z różnych formacji słyszałem, że awanse odbywają się również dzięki zniżkom przy wykonywaniu osobom decyzyjnym prac budowlanych. Dzięki członkom rodziny, czy też znajomym kandydata do awansu, którzy postawią ogrodzenie, pokryją dachem budynek w rozsądnej cenie. Ile w tym prawdy?
Te realia promują służalstwo, to podłoże dla rozwoju nepotyzmu i kumoterstwa. Awans w postaci kursu chorążackiego, oficerskiego, a także objęcie wyższego stanowiska powinny być uzależnione od zaangażowania i kompetencji. Tylko jak to dziś zrobić? Obciążyć centra szkoleniowe egzaminowaniem chętnych do awansu? Nie ma takiej konieczności. Można opracować system punktowy, dzięki któremu najlepsi byliby awansowani. Chętnych można „wypunktować” bez konieczności opuszczania garnizonu.
Co roku przystępujemy do testów z wychowa fizycznego. Dbałość o kulturę fizyczną należy upowszechniać, awans powinien być uzależniony również od sprawności. Przełożeni bardzo chętnie wykorzystują umiejętności podwładnych, kiedy trzeba kogoś wysportowanego, najlepiej większego, wysłać na wymagającą interwencję. Jednak czy wysportowane osoby są odpowiednio wynagradzane?
Obok egzaminów z wychowania fizycznego, należałoby wprowadzić egzaminy z wiedzy branżowej i znajomości języków obcych. Należy docenić funkcjonariusza, który posiada przydatne umiejętności, uprawnienia. Podczas rekrutacji do formacji są one doceniane, a potem już przestają być potrzebne? Posiadanie przydatnych umiejętności, jak przykładowo prawo jazdy różnych kategorii, wykształcenie w zakresie ratownictwa medycznego, uprawnienia sternika, instruktora technik interwencji, powinny być punktowane, analogicznie jak to ma miejsce podczas rekrutacji. Sprawiłoby to, że ludzie poszerzaliby swe umiejętności. Punkty powinny być także przyznawane za zaangażowanie i utożsamianie się z formacją, co przejawia się w udziale w oddelegowaniach, zagranicznych misjach. Punktowany powinien być również staż w służbie, stary wiarus nawet bez języków i fakultetów poradzi sobie lepiej niż ktokolwiek inny.
Oczywiście można rozwinąć, doprecyzować powyższy katalog punktowy, w tym ocenę realności i chęci wykorzystywania w służbie posiadanych uprawnień. Nie jedna, nie dwie osoby, pomimo posiadania prawa jazdy, nigdy nie siedziały za kółkiem radiowozu. Miglanctwo nie może być tolerowane.
Trzeba skończyć z awansami poprzez namaszczenie przez przełożonych. Wprowadzić system awansu uzależniony od sprawności fizycznej, branżowej wiedzy, przydatnych w służbie umiejętności, uprawnień, identyfikacji z celami formacji, stażu. Wprowadźmy przejrzystość a zakończą się dyskusje o nepotyzmie o kumoterstwie.
Co możemy zrobić? Możemy poruszyć problem gdy komendant, minister, premier zapytają na spotkaniu, czy są jakieś sprawy, o których zebrani chcieliby porozmawiać. Trzeba sygnalizować, że jest wiele do poprawy. Możemy też podnieść temat na forum związkowym. Tylko czy organizacje związkowe dostrzegają problem? A może gdzieniegdzie bywają beneficjentami obecnego systemu awansu z namaszczenia? Powtórzę jeszcze, że pomysł awansu poprzez konkurs, to system, który funkcjonował przez wiele lat.