Akcja protestacyjna niemundurowych pracowników MSWiA (głównie Policji) weszła w najostrzejszą fazę. Wielu zatrudnionych powaliła „psia grypa” i nie przyszli wykonywać swoich obowiązków. Dlaczego do tego doszło, jakie są perspektywy na poprawę sytuacji?
Protest to konsekwencja wieloletnich działań pracowników niemundurowych, którzy od długiego czasu podnosili kwestię niskich zarobków. Czarę goryczy przelały ostatnie podwyżki dla mundurowych i plany rządu na wydanie miliardów złotych na wzmocnienie służb. Nieuwzględniające jednak podwyżek dla niemundurowych pracowników. Wiele osób nadal będzie otrzymywać praktycznie minimalną krajową. Pocieszenie można znaleźć w tym, że ta kwota w ostatnich latach sukcesywnie się zwiększa. W zasadzie tylko to sprawia, że pensje pracowników cywilnych wzrastają.
Doszło do pewnej niezręczności, kiedy protestującym pracownikom cywilnym, mundurowi koledzy nakazali usunięcie broszur informujących o proteście. Słusznie podnoszony jest fakt, że kiedy mundurowi protestowali, nikt im nie zdejmował plakatów, wywieszonych flag, informacji o proteście z radiowozów. Czy to brak solidarności, koleżeństwa? Warto wspomnieć, że strony internetowe jak i profile facebook związków zawodowych funkcjonariuszy Policji i Straży Granicznej milczą w sprawie trwającego protestu. Pomimo, że są aktualizowane po kilka razy dziennie, informacjami o zawodach fit model, voucherach w nadmorskich kurortach, czy świetnej sytuacji rekrutacyjnej do służby. Dlaczego nie ma informacji o proteście cywilnych pracowników? Ktoś zakazał, ktoś wcześniej uzgodnił taką blokadę informacyjną?
Cywilny pracownik w wielu jednostkach wykonuje tą samą pracę co mundurowy, siedząc biurko w biurko, ochraniając te same obiekty, czy załatwiając logistyczne sprawy. Jest zrozumiałym, że pracownicy cywilni są niezadowoleni, iż ich pensja jest prawie dwukrotnie niższa niż mundurowych.
Chodzi tu głównie o stanowiska funkcjonariuszy mających „złote etaty”, które gdzie indziej dawno są realizowane przez niemundurowych zatrudnionych. Istniejąca niesprawiedliwość jest rażąca, porównując zarobki w obu omawianych grupach.
W jednostkach, gdzie „psia grypa” zaatakowała cywilów, do mediów podawana jest informacja, że pracowników w obowiązkach zastąpili mundurowi i nie ma zagrożenia dla ciągłości w realizacji zadań. Groźba poważnego protestu nie spowodowała zmiany planu budżetu na przyszły rok. Co innego się działo kiedy „psia grypa” w 2018 roku zaatakowała mundurowych i kiedy w obecnym roku były oznaki, że epidemia powraca.
W przypadku tegorocznego protestu mundurowych, włodarze nie chcieli powtórki sprzed kilku lat, kiedy protest spowodował poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa. Obecnie, kiedy mamy napiętą sytuację z nielegalnymi migrantami, władze nie chciały, żeby coś podobnego się powtórzyło. Mundurowi mają znacznie lepszą kartę przetargową. Jeśli można tak mówić.
Można się też zastanowić czy protestowanie za pomocą „psiej grypy” jest etyczne? Bo jednak funkcjonariusz publiczny służy społeczeństwu, do tego został wybrany i podjął się tych obowiązków. Spory z pracodawcą, kwestie zarobków ustalanych przez władze, nie powinny się odbijać na zwykłych ludziach.
Mimo niskich zarobków, na jakiekolwiek stanowisko w resorcie znajdzie się wielu chętnych. Praca ta pomimo pensji na poziomie minimalnej krajowej jest atrakcyjna z uwagi na stabilność zatrudnienia, dodatkowe świadczenia, pewien prestiż. Dochodzi także wyobrażenie, rodzaj marzenia wśród kandydatów o możliwości rozwoju i awansu. Prawdopodobnie władze państwowe nie obawiają się fali zwolnień cywilnych pracowników, uważają, że ewentualne braki, spowodowane odejściami szybko zostaną uzupełnione.
Czy pracownicy cywilni powinni zarabiać więcej? Z pewnością na wielu stanowiskach pensje powinny być wyższe. Wymagają one sporej wiedzy i doświadczenia. Często jeden wykwalifikowany pracownik jest więcej wart niż kilku dopiero co przyjętych. Niestety pracownicy cywilni nie mają tego wynagradzonego przy wypłacie. Po latach można liczyć jedynie na niewielki wzrost pensji. W efekcie doświadczeni pracownicy częstokroć odchodzą do sektora prywatnego. A praca w resorcie bywa traktowana nawet jako dobry punkt w CV. Nie ma chęci poświęcania się, wdrażania w obowiązki.
Kiedy doświadczony pracownik odchodzi np. z warsztatu, często zabiera ze sobą wiedzę o tym co gryzie dany radiowóz, jak dany mechanizm naprawić. W efekcie niezbędna bywa pomoc zewnętrznych warsztatów. Aby ktoś za grube pieniądze wykonał naprawę, którą jeszcze niedawno jednostka realizowała własnymi siłami. Tego typu mechanizmy funkcjonują również w innych działach.
Czy jeśli nie będzie zmiany budżetu, jest sposób, aby nie tracić wartościowych zatrudnionych?
Pewne pole manewru dla ratowania sytuacji mają pracodawcy (Komendanci Wojewódzcy/Oddziałów). Mają obecnie możliwość przyznania w listopadzie i grudniu „specjalnych dodatków motywacyjnych” zarządzonych przez władze państwowe, które otrzymają funkcjonariusze, ale także cywile. Łącznie dla pracowników niemundurowych w kwocie średnio około 2,5 tysiąca złotych. Mogą zarządzić, żeby dodatek dostali wszyscy zatrudnieni, w uśrednionej kwocie i aby świadczenie zostało wypłacone całościowo w tym roku.
Można także pomyśleć, aby oszczędności budżetowe, środki, które można przeznaczyć na nagrody, spożytkować na koniec roku dla zatrudnionych niemundurowych. Mundurowi dostali w tym roku podwyżki, a kierownictwo dodatkowo wysokie nagrody. Cywilom podnosi się w tym samym czasie pensję minimalną.
Nasz związek zawodowy wystąpił z propozycją wspomnianych rozwiązań w zakładzie pracy gdzie głównie funkcjonujemy, a także do Komendanta Głównego Straży Granicznej. Czy znajdą się pieniądze na podwyżki dla pracowników cywilnych w budżecie? Trudno powiedzieć. Nie oglądając się na nie, możemy spróbować choć trochę podratować sytuację innymi rozwiązaniami.