(…)”Rezygnując w 2008 r. z powszechnej zasadniczej służby wojskowej, popełniliśmy błąd. Nie sposób dziś wrócić do stanu sprzed zmian. Ale trzeba się zastanowić, jak zminimalizować straty.(…)”
(…)”Jest jak jest, ale można coś zrobić
Nasza armia liczy około 100 tys. żołnierzy. Jej uzupełnieniem, w każdym razie w założeniu, mają być Narodowe Siły Rezerwowe. Kiedy tworzono je w 2010 r., mówiono o polskiej gwardii narodowej. I o tym, że mają liczyć około 30 tys. przeszkolonych żołnierzy. Później opuszczono poprzeczkę: celem stało się 20 tys. Jest niespełna 10 tys. osób. Problem w tym, że początkowe założenia zmieniły się po drodze. Do NSR, zamiast przyjmować żółtodziobów z ulicy, brano przede wszystkim tych, którzy już mieli za sobą służbę w wojsku. – Kiedy pierwszy raz aplikowałem do NSR, spytali, czy mam za sobą przeszkolenie wojskowe i strzeleckie. Gdy przyszedłem za rok, problemem było to, że nie mam prawa jazdy kategorii C – żali się jeden z odprawionych z kwitkiem kandydatów.
NSR stały się magazynem części wymiennych, tych ludzkich, kiedy w armii zawodowej z jakiegoś powodu zaczynało brakować fachowców. Teraz myślenie o naszych wojskach rezerwowych powoli się zmienia. Generał Bogusław Pacek, rektor Akademii Obrony Narodowej i doradca szefa MON, zdradza, że w AON-ie zrobili audyt i pracują nad reformą. Cel – aby Narodowe Siły Rezerwowe były faktycznie niczym polska gwardia narodowa. Pomysł: z sił zbrojnych wydzielić 20 tys. etatów, zbudować jednostki NSR z prawdziwego zdarzenia. Trzeba w nich szkolić na potrzeby systemu rezerw całych sił zbrojnych. Podstawowe szkolenie może trwać 4 miesiące.(…)”
źródło: praca.gazetaprawna.pl
Czytaj więcej: http://praca.gazetaprawna.pl/artykuly/733482,powszechna-zasadnicza-sluzba-wojskowa-poborze-wroc.html