Aktualności Zarządu Oddziałowego

JuraPark Bałtów-sprawozdanie z wycieczki.

Poniedziałek dnia 22 sierpnia: rozpoczęły się długo oczekiwane wakacje – całą rodziną bez pospiechu jemy śniadanie! Mamusia jest w szoku – nikt nie ma focha i jajecznica smakuje każdemu! Ale już następnego dnia koniec leniuchowania – mamy plany, Tatuś ma magiczną kartę dzięki której możemy CAŁY DZIEŃ być w Bałtowie i korzystać bez opamiętania, bez ograniczeń, bez liczenia pieniędzy  ze wszystkich atrakcji ! I tak 23 sierpnia o 8 rano zaopatrzeni w kanapki, wodę i nasze ukochane jogurciki ruszyliśmy z Warszawy do Juraparku w Bałtowie. Nigdy tam nie byliśmy, więc nie bardzo wiedzieliśmy czego się spodziewać – oczywiście różni znajomi opowiadali nam co tam jest  lub nie ma, co ciekawe a co nie, trochę oglądaliśmy w Internecie  stronę tego parku. Jadąc tam nie spodziewaliśmy się fajerwerków, ale fajnej wycieczki całą rodziną, a ponadto nasz Tatuś jako Naczelny Synoptyk Rodziny zapowiedział cudowna pogodę. Kartę mieliśmy ale też nie bardzo wiedzieliśmy co ona nam da…

Po 2 godzinach jazdy po naprawdę malowniczych okolicach, po spotkaniu 3 sarenek, kilku bocianów dojechaliśmy. Zaparkowaliśmy na parkingu bezpłatnym – było sporo miejsc.  Po wyjściu z samochodu zaczęło się – każdy z naszej 4 osobowej rodziny chciał iść gdzie indziej bo tyle atrakcji… Na szczęście Tatuś opanował sytuację: rozpoczęliśmy od parku  z dinozaurami. Szliśmy sobie alejkami poprzez cudowną zieleń, a wokół stały dinozaury, olbrzymie, duże, małe,  latające, pływające. Szlak był wyznaczony kolejnymi epokami, np. Kreda Jura itp. każdy dinozaur był opisany – jak się nazywa, kiedy żył. Można był się dużo ciekawych rzeczy nauczyć. Była tam też wioska Jaskiniowców, były wykopaliska, można było dotknąć i obejrzeć kamienie z odciśniętymi owadami, roślinami. Dużą atrakcję dla nas stanowił samochód terenowy  Land Rover – mamy w nim milion zdjęć i bawiliśmy się że ruszamy na ekspedycję naukową J. Na końcu szlaku parkowego był super plac zbaw – można poszaleć, pozjeżdżać, pobiegać, pokopać w piachu.

Potem poszliśmy do strefy zwierzyńca – najpierw oryginalnym amerykańskim School Busem z przewodnikiem pojechaliśmy na safari! Jeździliśmy  po wielkim parku i oglądaliśmy z auta zwierzęta: jelenie, daniele, kozice, strusie, wielbłądy, żubry – oraz wiele innych. Wycieczka trwała około 30 minut i była bardzo ciekawa. Pan przewodnik nauczył nas czym się różni Daniel od  Jelenia: mianowicie Daniel pije a Jeleń stawia.  Następnie byliśmy w tzw. małym zwierzyńcu. Tam trochę jak w ZOO chodziliśmy alejkami i oglądaliśmy różne mniejsze zwierzęta, np. kozy, sowy, jeżozwierze, osiołki itp. Najpiękniejsze dla nas były koniki – kucyki Szetlandzkie. Cudowne.

Potem był czas na jedzenie – obiadu nie obejmowały czary karty, i trzeba było sobie kupić co kto chciał. I było smacznie bo były wielkie porcje frytek, hot-dogi i olbrzymie lody  – wszystko co dzieci lubią najbardziej  i dorośli też.

Strefa rozrywki – wszędzie po okazaniu karty wstęp wolny. Dzieci zgłupiały i nie mogły uwierzyć w swoje szczęście. Zaliczyliśmy prawie wszystko, a niektóre atrakcje po dwa razy: pływanie na łódkach (z akumulatorami) po stawie; trampolina, karuzela, kolejka górska – dwa rodzaje (Mama dostała zawału prawie tak się o nas bała); gokarty. Jednak dla nas wszystkich największym przeżyciem było kino 5 D  – polecamy, tajemnicy nie zdradzimy, bo nie byłoby zabawy . Dzieci były na 2 seansach i chciały na 3 jeszcze….

Na koniec dnia jeszcze płynęliśmy mini promem, który skrzypiał i się bujał i czuliśmy się jak piraci!

Zapłaciliśmy tylko za jedzenie oraz przejażdżki konikami. Byliśmy bardzo, ale to bardzo zmęczeni ale szczęśliwi. Zdaniem dzieci to był jeden z piękniejszych  dni wakacji. Dziękujemy za takie atrakcje i serdecznie polecamy! Magia karty działa – obaj synowie chce pracować w Straży Granicznej dla tej karty…. 🙂 

G.Głuchowski

{gallery}/aktualnosci/organizacja-oddzialowa/jura-park-2016{/gallery}