Z prasy i mediów

Honor policjanta – artykuła Roberta Szmarowskiego

(…)”Honor policjanta – nadkom. Radosław Skupieński mówi o tym, co zaszło dziesięć lat temu i co przeżył w trakcie minionej dekady.

Po dziewięciu latach zmagań, oficer policji, oskarżony o spowodowanie śmierci dwóch osób, został ostatecznie i prawomocnie oczyszczony z zarzutów. Policja nie kwapi się z przekazaniem tej informacji mediom, choć bardzo łatwo przyszło jej wydanie wyroku na funkcjonariusza, na długo przed tym, nim zrobił to niezawisły sąd. Dziś nadkom. Radosław Skupieński wychodzi z cienia i opowiada o tym, co zaszło 10 lat temu i co sam przeżył w toku minionej dekady.

8 maja 2004 roku doszło w Łodzi do tragicznych wypadków. Na hucznie obchodzone studenckie święto, Juwenalia, licznie ściągnęli łódzcy chuligani. Byli wśród nich także widzewscy kibole, którzy zanim dołączyli do festynu, zdążyli już „silnie przeżyć” porażkę swojej drużyny.

Tego dnia, przegrywając jeden do dwóch z „Górnikiem” Zabrze, „Widzew” pożegnał pierwszą ligę. Pijani, agresywni, uzbrojeni w bejsbolowe kije, zaczęli zaczepiać i terroryzować uczestników wieczornej studenckiej zabawy.
Interweniowali policjanci. Użyto broni gładkolufowej. W użyciu, omyłkowo, znalazła się także partia ostrej amunicji. W efekcie śmierć poniosły dwie osoby, a jedna doznała postrzału nogi. Zginął jeden z najbardziej aktywnych chuliganów. Zginęła też niewinna młoda kobieta, która zupełnie przypadkowo znalazła się na linii strzału, bo miejsce, w którym spokojnie stała, los uczynił centralnym punktem tragicznych wydarzeń.
 
Nazajutrz w łódzkiej Policji rozpętało się piekło. Krwi żądały media, a w ślad za nimi politycy z „samej góry”. I tak to kaskadowo szło na sam dół. Jest zamówienie? Musi być i towar. Szybko wskazano winnych. Jak zwykle, najgorliwiej wskazywali ci, którym najbardziej zależało, aby samemu uniknąć odpowiedzialności. I każdy dostał to, czego pragnął. Media miały temat, politycy – punkty za bezkompromisowość. Prokuratorzy dostali żer, a przełożeni – miłe poczucie, że jeszcze raz się udało.
 
Nowy komendant wojewódzki publicznie ogłosił, że do tragedii doszło z winy Policji. Rodzinom zabitych Policja wypłaciła po 200 tysięcy złotych. Jednakowo wyceniono niewinne życie ofiary i marny żywot młodego chuligana, który miałby szansę przeżyć, gdyby jego odmóżdżeni kompani nie zaatakowali obsady karetki pogotowia, próbującej udzielić mu pomocy, w efekcie czego po prostu się wykrwawił.
 
Policyjne przeprosiny i pieniądze z odszkodowania szczególnie musiały ukontentować rodzinę zabitego kibola, która z dwustoma tysiącami poradziła sobie równo w rok, obficie inwestując w relacje towarzyskie z bliższymi i dalszymi sąsiadami. Postawili synowi pomnik, wyremontowali mieszkanie, a w finale „planu inwestycyjnego” administracja odcięła im prąd, z powodu zadłużenia*.
 
Ale sprawiedliwości nie stało się zadość. Bo i nie o nią chodziło. Chodziło o ratowanie własnych stołków, kosztem innych. Na przestrzeni lat toczyły się postępowania i procesy. Część z obwinionych oczyszczono z zarzutów. Jednak czym innym jest zostać uniewinnionym po wieloletnich, wyniszczających zdrowie i rujnujących karierę, bojach z systemem, a czym innym – być potraktowanym sprawiedliwie.
 
W dziesiątą rocznicę łódzkiej tragedii oddajmy głos jednemu z tych, których, bez oglądania się na fakty, przełożeni z taką łatwością rzucili na pożarcie prokuratorom i opinii publicznej.
 
 
Robert Szmarowski:
 
Na jakim stanowisku pełnił pan służbę wiosną 2004 roku?
 
nadkom. Radosław Skupieński:
 
Byłem dyżurnym Komendy Miejskiej Policji w Łodzi.(…)”
źródło, czytaj więcej: http://mundurowi.salon24.pl/593794,honor-policjanta