W ostatnim okresie media doniosły o kilku przypadkach tępienia w służbach mundurowych osób, które zbyt głośno informowały przełożonych o różnych przekrętach i nieprawidłowościach. Konsekwencją tych działań było wydalenie ze służby. Czy przygotowane w Parlamencie Europejskim nowe przepisy będą bardziej chroniły sygnalistów? Nasza sonda na temat mobbingu w służbach wykazała, że dwie trzecie na prawie 1200 głosujących zetknęła się z tymi przypadkami.
Przypadki w ŻW
Ostatnio na cenzurowanym jest Żandarmeria Wojskowa za sprawą dwóch głośnych publikacji, które ukazały się na portalu „Onet”. W jednej z nich bohaterem był były oficer ŻW, w stopniu majora, który pod koniec lutego 2017 roku zameldował ministrowi obrony Antoniemu Macierewiczowi o nieprawidłowościach wewnątrz swojej formacji. Opowiedział o wyłudzaniu dodatków wojennych, mobbingu kobiet, wykorzystywaniu stanowisk do osiągania korzyści majątkowych, nielegalnych podsłuchach i działaniach operacyjnych wobec niewygodnych dla formacji osób. Minister zapewnił oficera, że zajmie się sprawą i poprosił, by nie zgłaszał tego do prokuratury.
Wkrótce oficer został zatrzymany, a prokuratura wojskowa postawiła mu zarzut ujawnienie informacji niejawnych osobom nieuprawnionym. Ponieważ większość zgłoszonych przez niego spraw dotyczy przekraczania uprawnień przez wysokich rangą funkcjonariuszy żandarmerii, a ponadto występuje on jako świadek, prokurator wojskowy wnioskował do sądu o przymusowe skierowanie majora na badania psychiatryczne w zakładzie zamkniętym. Jednak sąd kilka dni temu odroczył skierowanie oficera do szpitala psychiatrycznego. Chce przesłuchać biegłych, od których zależy wiarygodność byłego żołnierza jako świadka.
Kolejna sprawa dotyczy kapral Anny, a właściwie Karoliny Marchlewskiej, bo nie ukrywa swoich danych i twarzy, bo ostatnio wystąpiła w TVN. Głośno mówi o przypadkach molestowania i mobingu, jakiego doświadczyła w Żandarmerii Wojskowej po przydziale do Mazowieckiego Oddziału ŻW. Niemal od początku dostawała SMS o co najmniej dwuznacznych propozycjach. Gdy poszła na skargę do przełożonego ten nie tylko nic w tej sprawie nie zrobił, ale sam zaczął molestować kapral. Doszło do tego, że któregoś dnia musiała w samoobronie uderzyć go w twarz.
Niedługo potem zwolniono ją ze służby. Jak ujawnia „Onet”, do tej pory była żołnierka nie może znaleźć pracy po wydaleniu jej z armii. Mało tego, ciągle jest wzywana na przesłuchania. Poszkodowana zwraca uwagę na to, że jej przesłuchania zbaczają w zupełnie inną stronę. Już przy pierwszym spotkaniu z prokuratorem wydawało jej się, że szuka się na nią “haków”, a nie zajmuje się kwestią molestowania i mobbingu.
Niewiarygodny agent w CBA
Trzeci przypadek dotyczy byłego już funkcjonariusza Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Cieszył się nienaganną opinią – wynika z dokumentów, do których dotarło Radio Zet do czasu , gdy ujawnił skandal z udziałem polityka PiS. W lipcu 2017 r. otrzymał on od informatora nagranie, na którym polityk PiS z Podkarpacia odwiedza agencję towarzyską. Na płycie DVD zarejestrowano stosunek polityka PiS z prawdopodobnie nieletnią Ukrainką. Wkrótce jednak materiał zniknął, o czym agent w maju ubiegłego roku poinformował w pismach szefa CBA i premiera.
Z pism, do których dotarło Radio ZET, dowiadujemy się, że agent próbował zbadać sprawę skandalu obyczajowego z udziałem polityka, ale to wobec niego wszczęto postępowanie sprawdzające. Wysłano go między innymi na badania psychiatryczne. W tym czasie, według agenta, otworzono jego szafę pancerną i zabrano nagranie wraz z dokumentacją uwikłanego w skandal obyczajowy. Dziś CBA podważa jego kompetencje i prawdziwość zeznań. Od czerwca 2018 r. agent jest już poza służbą.
Co łączy te trzy sprawy? Sygnaliści zostali poważnie ostrzeżeni, że nie pluje się we własne gniazdo, bo mogą szybko wylecieć ze służby i mieć dodatkowe przykrości ze strony organów ścigania. Innymi słowy, lepiej siedzieć cicho i potulnie wykonywać polecenia przełożonych.
Komisja Europejska chce chronić sygnalistów
W tej sytuacji na uwagę zasługuje porozumienie osiągnięte w marcu br. przez Parlament Europejski i rumuńską prezydencję w sprawie nowych przepisów gwarantujących wysoki poziom ochrony sygnalistów, którzy zgłaszają przypadki naruszenia prawa UE. Nowe przepisy mają chronić sygnalistów przed zwolnieniem, degradacją i innymi formami represji.
Prawie rok temu Komisja Europejska zaproponowała wprowadzenie do unijnego porządku prawnego dyrektywy chroniącej sygnalistów. Celem proponowanych rozwiązań jest ustanowienie minimalnych standardów w zakresie ochrony osób zgłaszających nieprawidłowości lub naruszenia prawa unijnego oraz ujednolicenie prawa państw członkowskich w tym obszarze. Gdy Parlament Europejski potwierdzi porozumienie, państwa członkowskie będą miały dwa lata na wdrożenie ich do krajowego systemu prawnego.
Po przyjęciu tych regulacji, parasol ochronny nad sygnalistami lub – jak często się o nich mówi – donosicielami – może być rozciągnięty najwcześniej za trzy lata. To zbyt długi okres, by skutecznie spacyfikować żołnierzy i funkcjonariuszy, którzy dostrzegają nieprawidłowości, wykorzystując do tego wszystkie dostępne narzędzie represji. Ponadto nie znamy szczegółów, a zwłaszcza ograniczeń przepisów w obszarach bezpieczeństwa i obronności.
Problem jest poważny, o czym sygnalizuje nasza sonda tylko w jednym obszarze, a mianowicie mobingu. Na pytanie: czy w służbach jest mobing, prawie dwie trzecie odpowiedziało, że jest wszechobecny, a co szósty słyszał o takich przypadkach. Tylko co dziesiąty z prawie 1200 głosujących stwierdził, że są to brednie i szkalowanie przełożonych.
Obawiam się, że nagłośnione w mediach przypadki zachęcają bardziej do biernej niż czynnej postawy pracowników resortów mundurowych i sygnalizowania przełożonym działań niezgodnych z prawem.
Wolin