Fragment bloga historycznego
W okrążeniu
“(…)Zostali już praktycznie sami – ostatnia garstka żołnierzy z całej kompanii. Ubrani w osmalone, oliwkowozielone mundury, słaniające się na nogach cienie: ranni, ogłuszeni i wyczerpani do granic ludzkich możliwości polscy żołnierze z 14 kompanii telefonicznej 14 Dywizji Piechoty. Wczorajsza apokalipsa, gdy na stłoczone w lesie wojsko runęło ponad 300 samolotów zrzucając z nieba śmierć, była strasznym końcem ich dywizji i niemal całej armii “Pomorze”. Po okolicznych wsiach i lasach pozostały tylko rozproszone niedobitki – małe grupy odcięte od świata, pojedynczy żołnierze – uwięzieni na lewym brzegu Bzury i zajadle tropieni przez stalowe potwory z krzyżami na burtach. Tak jak oni.
Siedzieli więc w małym zagajniku czekając na zmrok – bo tylko on już pozostał ich sprzymierzeńcem – by po zapadnięciu ciemności ruszyć dalej ku rzece i dalej, ku walczącej Warszawie. On, kapral łączności, jego 7 żołnierzy z rozbitej i nikomu już teraz nie potrzebnej kompanii oraz ich najwierniejszy towarzysz. Pies. Owczarek niemiecki, z lekko klapniętym prawym uchem, cierpliwie dźwigający przez cały ten krwawy wrzesień 1939 roku wózeczek z bębnem kablowym do telefonu polowego. Teraz pozostała mu tylko “służbowa” obroża. I jego pan, który od kilku dni dzielił się z nim ostatnimi racjami suchego chleba. (…)”
źródło: http://www.muzeumsochaczew.pl/blog-historyczny/o-wiernym-do-konca-psie-z-bitwy-nad-bzura-1939/