Zimowe wyprawy “Ku granicy” chyba staną się stałym punktem naszego programu. Tym razem wybraliśmy się na Pomorze Zachodnie, gdzie ugościła nas 34 Drużyna Harcerska “Orlęta” im. Orląt Lwowskich z Międzyzdrojów, która wchodzi w skład X Szczepu “Gniazdo”, działającego w tym mieście.
Tym razem wyprawa trwała dłużej, niż rok temu i przyjęła formę zimowiska wędrownego.
Wyruszyliśmy w sobotę, 13 stycznia rano. Podróż pociągiem trwała siedem godzin.
Najpierw na bazie gościnnej harcówki w Międzyzdrojach zwiedziliśmy to miasto i wyspę Wolin. Zahaczyliśmy też o Świnoujście, a poniedziałek, 15 stycznia ruszyliśmy do Stralsundu w Niemczech, gdzie dzięki wsparciu finansowemu Zarządu Oddziałowego NSZZ Funkcjonariuszy SG przy Nadwiślańskim Oddziale Straży Granicznej zwiedziliśmy tutejsze Ozeaneum i zjedliśmy znakomity obiad złożony z niemieckich wurstów, czyli kiełbasek.
W gościnnej harcówce w Międzyzdrojach |
Harcówka X Szczepu “Gniazdo” to małe muzeum harcerstwa |
“Skipper” skorzystał z okazji, żeby pokazując nam różne wersje Krzyża Harcerskiego i lilijki oraz innych odznak harcerskich opowiedzieć nam trochę o historii harcerstwa. |
Nie przesadzamy z musztrą, ale raz na jakiś czas dobrze robi |
Przeprawa promem w Świnoujściu to niezłe emocje |
I pociągiem przez Meklemburgię. W pociągu wpadliśmy na pomysł rowerowego obozu wędrownego w przyszłoroczne wakacje: Na Rugię i z powrotem! |
A to już Ozeaneum w Stralsundzie |
Powrót do Polski dostarczył nam niesamowitych wrażeń. Okazało się bowiem, że na niemieckiej kolei jest bałagan i obowiązują dwa rozkłady jazdy. Jeden opublikowany w internecie, a drugi wywieszony na peronach.
W efekcie uciekł nam pociąg, a my przez godzinę marzliśmy na peronie w Zuessow, gdzie zarówno dworzec, jak i toaleta były zamknięte.
Zamykana wiata na peronie w Zuessow – jedyna “ochrona” przed chłodem |
Potem okazało się, że nic do Świnoujścia już nie jedzie. Musieliśmy kombinować na raty: pociągiem do Zinnowitz i stamtąd do polskiej granicy na styku Świnoujścia i Ahlbecku autobusem.
Na granicy Ahlbecku i Świnoujścia, a jednocześnie granicy Niemiec i Polski |
Potem przez Świnoujście do promu z buta, na prom, przez Świnę do dworca PKP i…
Okazało się, że cztery minuty wcześniej odjechał nasz ostatni pociąg do Międzyzdrojów.
Jeszcze trochę marznięcia i trzy taksówki zawiozły nas ze Świnoujścia do Międzyzdrojów.
Nareszcie w “domu”!
Niezupełnie. Przeżycia tego dnia odbiły się na zdrowiu jednej z harcerek, a ponieważ nie było wiadomo, co się dzieje, skończyło się wezwaniem karetki i podróżą harcerki i komendanta do szpitala dziecięcego w… Szczecinie.
Na szczęście okazało się, że to nic groźnego i oboje jeszcze tej nocy wrócili do bazy w Międzyzdrojach.
Na drugi dzień byliśmy tak padnięci, że komendant podjął decyzję o rezygnacji ze zwiedzania skansenu w Wolinie i poszliśmy tylko do Muzeum Przyrodniczego Wolińskiego Parku Narodowego, po którym oprowadziły nas miłe panie z WPN. Z sal muzealnych ruszyliśmy na godzinny spacer do zagrody żubrów. Po drodze pani z WPN opowiadała nam o drzewach rosnących w tutejszym lesie i w jaki sposób naprawiana jest błędna gospodarka leśna, jaką stosowano tu przez lata.
Z Międzyzdrojów ruszyliśmy do Kołobrzegu, gdzie ugościli nas tutejsi harcerze z Bałtyckiego Hufca Morskiego w swojej bazie w Reducie Solnej przy samym porcie. Przez płot mieliśmy Skansen Morski.
Sama miejscówka niezwykle klimatyczna, ale spanie tu zimą to jednak nie był dobry pomysł. Było zbyt zimno. Zmarzliśmy i nie wyspaliśmy się. Trzeba jednak przyznać, że gospodarze zrobili wszystko, żeby zapewnić nam komfort. Po prostu, odwiedziliśmy ich w niewłaściwą porę roku.
Za to na drugi dzień poszliśmy zobaczyć nieduże, ale znakomicie wyposażone prywatne Muzeum Patria Colbergensis, dzieło jednego kolekcjonera-pasjonata pana Roberta Maziarza. Gospodarza nie było, ale zarządzająca muzeum pani opowiedziała nam niezmiernie ciekawie historię Kołobrzegu i zgromadzonych w muzeum eksponatów.
Wyobraźcie sobie, że tylko kilka z nich, w tym trzy elementy ubrań, to rekonstrukcje. Cała reszta to oryginały!
W Kołobrzegu mieliśmy nocować dwie noce, ale postanowiliśmy z jednej zrezygnować i ruszyliśmy od razu do ostatniego celu naszej wyprawy – Koszalina, gdzie spaliśmy w harcówce tutejszego “Zielonego Szczepu” 10 KDHiGZ. I wreszcie było ciepło…
Pierwszego dnia zwiedzaliśmy Kołobrzeg, a drugiego odwiedziliśmy świeżo utworzoną Wyższą Szkołę Straży Granicznej, która jest następcą Centralnego Ośrodka Szkolenia Straży Granicznej. Po spotkaniu z Komendantem-Rektorem WSSG panem generałem brygady Piotrem Boćko, mogliśmy dowiedzieć się jak wstąpić do Straży Granicznej, jakie są zasady przekraczania granicy państwowej Polski i jak rozpoznać prawdziwe dokumenty i odróżnić je od fałszywych. Zobaczyliśmy też Izbę Tradycji, gdzie Madzia dostała chustę drużyny.
Wreszcie trafiliśmy na obrotnicę, gdzie sprawdziliśmy, co się czuje podczas dachowania samochodu i zderzenia (przy prędkości 8 km/h).
Po pysznym obiedzie w stołówce WSSG podeszliśmy jeszcze na strzelnicę, ale postrzelać nam nie dano. 😅
Wieczór był pod znakiem moczenia się w koszaliński Aqua Parku.
W sobotę, 20 stycznia o świcie wyszliśmy z harcówki “Zielonego Szczepu” na koszaliński dworzec (którego nie ma, bo budują nowy). Tu po przeczekaniu (znów zmarzliśmy) dwudziestu minut do godziny odjazdu pociągu (w tunelu, bo dworca nie ma) i dodatkowych piętnastu, bo pociąg się spóźnił, ruszyliśmy do Białogardu, modląc się, żeby opóźnienie się nie zwiększyło. Na szczęście po kwadransie byliśmy na peronie w Białogardzie, a po kolejnych dziesięciu minutach siedzieliśmy w pociągu do Warszawy.
Po sześciu godzinach witaliśmy rodziców.
Każdego prawie wieczora (z wyjątkiem dwóch) podczas kominków omawialiśmy poszczególne punkty Prawa Harcerskiego, które streszczają się w zasadzie “Harcerz postępuje po rycersku”. Na ostatnim kominku omawialiśmy właśnie ten punkt Prawa Harcerskiego i w tym celu podzieliliśmy się. Chłopcy o swojej rycerskości rozmawiali w swoim gronie, a dziewczyny w swoim. Nie dzieliliśmy się opiniami, bo to sprawy zbyt osobiste.
Przekazanie Piotrkowi funkcji patrolowego wędrowników podczas kominka |
Ta wyprawa była bardzo trudna i wymagała od nas bardzo dużo. Zostaliśmy poddani ogromnej próbie i przeszliśmy ją zwycięsko i z uśmiechem, bo jak mówi Prawo Harcerskie
Harcerz jest zawsze pogodny
Uodporniliśmy się na chłód. Chodzimy w rozpiętych polarach śmiejąc się z zakutanych w zimowe kurtki ludzi. Uśmiech nie schodzi z naszych twarzy, a gdy ktoś mówi, że jest zimno, czy że trudno szczerzymy zęby i mówimy:
– Zimno i trudno to było na peronie w Zuessow!
Nie możemy się doczekać następnej zbiórki.