Niebawem dojdzie do zmiany władzy i nikt nie ma chyba wątpliwości, że nowe twarze pojawią się m.in. w warszawskim gmachu przy ulicy Batorego, gdzie siedzibę ma resort spraw wewnętrznych i administracji. Na swoich stanowiskach nie pozostaną też zapewne szefowie podległych MSWiA formacji. Kluczowe jest jednak to, jak wielu mundurowych, pełniących dziś kierownicze funkcje w służbach, zdecyduje się odejść lub jak wielu z nich zostanie odwołanych.
Z pełną odpowiedzialnością można powiedzieć, że rozpoczął się właśnie okres powyborczych układanek kadrowych, które – biorąc pod uwagę historię – nie są niczym nadzwyczajnym. Z uwagi na fakt, że docelowo rząd tworzyć będzie nowa większość parlamentarna, nowy minister zasiądzie też w fotelu szefa MSWiA. I choć w przestrzeni medialnej pojawia się wiele nazwisk, tak naprawdę nie wiadomo kto ostatecznie stanie na czele jednego z najważniejszych z punktu widzenia państwa resortów. Zmiany wynikające z wyniku wyborów nie pozostają też bez znaczenia dla służb mundurowych. Ich szefowie zdają sobie z pewnością sprawę z tego, że niebawem będą musieli pożegnać się z zajmowanymi stanowiskami. I nie jest to nic, co nie zdarzałoby się w przeszłości. Kluczowe dziś jednak nie jest pytanie o to czy kierownictwo Policji albo Państwowej Straży Pożarnej odejdzie ze służby, a to ilu komendantów wojewódzkich, powiatowych czy dyrektorów biur zdecyduje się pójść ich śladem. Krótko mówiąc chodzi o efekt skali nie rozłożony w czasie. Jeśli do zmian dojdzie w podobnym momencie – a takie właśnie informacje pojawiły się w przestrzeni medialnej – jeszcze przed sformowaniem się nowego rządu, formacje mogą mieć pewien problem z zachowaniem ciągłości instytucjonalnej.
Odejść czy poczekać na odwołanie?
Bez względu na to czy ktoś uważa taki stan rzeczy za właściwy czy nie, to faktem jest, że każda dotychczasowa zmiana polityczna pociągała za sobą głębokie roszady kadrowe w służbach. Z reguły nowy szef MSWiA obejmując resort, odwoływał szefów służb powołując w ich miejsce zaufanych sobie oficerów. Ci z kolei podobnie czynili w stosunku do swoich podwładnych, z których – co warto zauważyć patrząc choćby na rok 2015 – większość pozostała na stanowiskach do momentu, kiedy nowy szef KGP czy KGPSP podziękował im za współpracę. Nie da się ukryć, że zmiany były – znów wracając do roku 2015 – głębokie i nie sięgały jedynie komend wojewódzkich. Czy obecnie scenariusz się powtórzy? Dziś pytanie jakie należałoby zadać brzmi raczej ilu z komendantów zdecyduje się na odejście zanim zostaną odwołani. Z doniesień medialnych, choć nieoficjalnych wynika, że otrzymać mieli oni propozycję odejścia jeszcze przed formalną zmianą władzy w zamian za podniesienie dodatków, które z kolei wpłyną na podwyższenie emerytury. Jednak abstrahując od tych informacji, jeśli faktycznie doszłoby do masowego złożenia raportów o odejście (na przestrzeni najbliższych tygodni), może pojawić się pewien problem. Nie ma bowiem co ukrywać, że większościom zmian sprzyja raczej spokój i etapowość, a nie reakcyjność. Ta zawsze niesie za sobą ryzyko utraty pewnej pamięci instytucjonalnej, ważnej nie tylko w administracji, ale także, a może przede wszystkim, w służbach mundurowych.
Czytaj więcej, źródło: infosecurity24.pl
Foto: MSWiA