To, z czym mieliśmy do czynienia nie tylko w ostatnich miesiącach, ale nawet latach, było przekroczeniem wszelkich granic w zakresie sporu politycznego związanego z tematem bezpieczeństwa. Efektem takich działań jest natomiast podważenie zaufania do instytucji państwa mających strzec jego bezpieczeństwa i osób wykonujących te zadania.
Kwestia bezpieczeństwa była jednym z wiodących motywów trwającej od wielu miesięcy i zakończonej już kampanii wyborczej. Po raz pierwszy była eksploatowana na taką skalę. Jeśli przyjrzymy się, jak przebiegała, to można dojść do wniosku, że obydwie strony sporu politycznego sprowadziły ją nie tyle do swoistego teatru, jakim są wybory w każdej demokracji, lecz do taniego przedstawienia. To prawdopodobnie efekt wykorzystania postępującego już od wielu lat zjawiska zaniku świadomej partycypacji wyborczej, polegającej na oddawaniu głosu w oparciu o swoje przemyślenia i analizę postaw i programu kandydatów na rzecz partycypacji masowej, zakładającą udział w wyborach na podstawienia emocji oraz przedstawianych i kształtowanych opinii. Granicę zostały przekroczone. Z tej racji też żadna ze stron toczącego się sporu politycznego nie przedstawiała jasno sprecyzowanej wizji tego, jak jej zdaniem ma wyglądać system bezpieczeństwa państwa przystający do obecnej rzeczywistości, lecz koncentrowała się jedynie na tym, jak wywołać związane z tym problemem gwałtowne emocje i polaryzację.
Można wręcz odnieść wrażenie, że traktowano tę kwestię jak wytrych, służący utrzymaniu czy zdobyciu władzy. W efekcie doszło do podważenia zaufania do instytucji państwa mających strzec jego bezpieczeństwa i osób wykonujących te zadania. A teraz, gdy kampania wyborcza się zakończyła, ktoś będzie musiał tymi samymi ludźmi zarządzać.
Służby specjalne i policyjne, mające strzec bezpieczeństwa państwa i porządku publicznego, nie mogą być traktowane jak „łup”, należący się z racji zdobycia władzy. Jeżeli deklarujemy, że nie działały one dobrze i dochodziło w nich do działań sprzecznych ze standardami państwa demokratycznego, to musimy wprowadzić rozwiązania i mechanizmy zapobiegające takim zjawisk w przyszłości. Sprowadzenie tego do kolejnego audytu (wzorem poprzedników), którego celem jest najlepiej postawienie zarzutów karnych osobom kierujących formacjami w przeszłości – które często po kilka latach prowadzonych postępowań zostają oddalone lub kończą się uniewinnieniem – są jedynie działami PR-owymi, a nie rzeczywistą chęcią naprawy zaistniałej sytuacji. Równocześnie dochodzi do zjawiska wypychania ze służb funkcjonariuszy, którzy zdaniem aktualnie rządzącej opcji postrzegani są jako element jej zdaniem niepożądany, a ich dotychczasowe kwalifikacje i doświadczenia nie mają znaczenia.
Czytaj więcej, źródło: infosecurity24.pl
Foto: MSWiA