Aktualności Z prasy i mediów

Żółwik i inne zwierzęta służbowe

Ostatnimi czasy w życiu formacji mundurowych wyraźnie zarysował się wątek zwierzęcy.

1. Gołąbek

Kto to jest Gołąbek? W sumie nikt. No to po co o nim wspominać? Dlatego, że opis jego przypadku płynnie wprowadzi nas na obszar, w którym już warto zatrzymać się chwilę dłużej.

Gołąbek pełni funkcję przewodniczącego Głównej Komisji Rewizyjnej NSZZ Funkcjonariuszy Straży Granicznej. GKR jest najwyższym ogniwem kontrolnym w związku zawodowym. To taki zawór bezpieczeństwa, czuwający nad prawidłowością decyzji zarządu głównego i nad celowością uchwalanych wydatków.

Praktyka związku kierowanego przez Kolasę rażąco odbiega od statutowych założeń. Gołąbka i całą komisję rewizyjną łączy z Kolasą taka pępowina, że Nord Stream 2 wydaje się w porównaniu nędzną słomką. Gołąbek zatwierdzi Kolasie każdy szwindel, bez wahania łyknie każde sprawozdanie finansowe – zero refleksji, zero uchybień.

I nagle Gołąbek się uaktywnił. Jakby na sygnał zza chmur, wysłany przez kosmicznych najeźdźców. Rozdarł kokon, rozprostował skostniałe członki, wydał z gardzieli bojowy ryk i wyruszył do boju z nieprawidłowościami. Konkretnie z jedną.

Otóż przypomniał sobie, że prawie rok temu nurtowała go kwestia, czy ja – piszący te słowa – jestem prawowitym członkiem Związku. Od razu mówię, że jestem, jestem, ale nie o to tu chodzi. A było to tak…

Półtora roku temu Kolasa wytoczył mi dwa procesy, bo bardzo mu się nie spodobało, że ktoś ma czelność publicznie nagłaśniać machloje jego i jego mafii. Zarząd Główny przyznał mu na ten cel, na prywatne procesy, 22 tysiące złotych z funduszu prawnego. Skoro tak, to ja również wystąpiłem o przyznanie środków z tego samego źródła, czyli z funduszu prawnego, na ten sam cel, te dwa prywatne procesy wytoczone przez Kolasę.

Dowiedz się więcej: Don Kolasa i związkowa kasa

W odpowiedzi dostałem jakiś świstek, coś niby odmowę, zupełny bełkot, a moje odwołanie od tej niby odmowy pozostało już bez żadnej reakcji. To znaczy jedna była, właśnie Gołąbek. Zaczął drążyć, żądać dokumentów od przewodniczącego zarządu oddziałowego, w którego strukturach jestem zrzeszony. Robił wszystko, żaby przewlekać rozpatrywanie mojego wniosku o zapomogę prawną. I to mu się udało. Nie udało mu się natomiast podważyć legalności mojego członkostwa w Związku.

Dowiedz się więcej: Panie Szmarowski, miarka się przebrała! 

Minął prawie rok i oto Gołąbek powraca. I startujemy od nowa. Zażądał pełnej dokumentacji w mojej sprawie od przewodniczącego oddziałowej komisji rewizyjnej. Bez podstaw statutowych i bez powiadomienia przewodniczącego zarządu oddziałowego. Rewizor Gołąbek. Pytanie – co się stało? Dlaczego? Skąd ten nagły przypływ wigoru u Hibernatusa?

Zanim poznamy odpowiedź, która otworzy następny rozdział tego artykułu, zakończmy najpierw opowieść o nikim, czyli o Gołąbku. Wszelkie patologie organizacyjne najbujniej kwitną w ukryciu. Sprawcy czują się bezkarni, gdy ich nie widać. A teraz już widać kolejnego ze sprawców. Gołąbek, widać cię! O Skibickim, co ma ciężkie zarzuty prokuratorskie, a w najlepsze u boku Kolasy rządzi Związkiem, nawet się nie zająkniesz, za to pchasz bezprawnie łapska tam, gdzie wszystko od dawna jest klarowne? Aha.

2. Żółwie

Na początku lipca wyszła na jaw przykra sprawa. Z misji w Macedonii Północnej wracał do kraju kontyngent Straży Granicznej. Na granicy węgierskiej Polacy utknęli. Nie wiedzieć czemu tamtejsi celnicy poddali ich wnikliwej kontroli. Ujawniono hurtowe ilości wiezionych papierosów, hektolitry Rakii i… żółwie. Żółwie? Na zupę? Na handel? To jest wyjaśniane. Zwraca uwagę, że zwierzynę przemycała funkcjonariuszka Biura Spraw Wewnętrznych. Ogólnie szok, obciach, wstyd, kompromitacja. Przemytników pograniczników niezwłocznie skierowano do Ośrodka Szkoleń Specjalistycznych SG w Lubaniu, gdzie w obroty wzięli ich inspektorzy z komendy głównej.

image

Na tym nie koniec. Smutni panowie z Resortu przyszli też do Pragi, szefa formacji. Okazało się, że pan gryzipiórek główny od dawna wiedział, co się odbywa na tych powrotnych trasach z macedońskich misji. Sygnały szły regularnie ze struktur Frontexu, czyli europejskiej agencji ochrony granic. Praga, gdyby się na czymś pożytecznym znał, to może by i reagował. Aż wreszcie Węgrzy stracili cierpliwość i urządzili pokazówkę. Na jedną, czy dwie flaszki ponad normę przywozową machnęliby ręką. Tak jak na dwie trzy sztangi fajek więcej. Ale tam regularnie szedł hurt, jak dostawa do Biedry. I jeszcze ten żółwik na torcie…

Dowiedz się więcej: Materiał na portalu Wieści24

No i się zrobiło niewesoło w pewnych kręgach. Jeśli Praga zasłużenie wyleci wreszcie na zbity pysk, Kolasa będzie miał, jak to mówią, ciepło. Zrobił się więc nerwowy, podminowany. Do tego mniej więcej w tym samym czasie znowu musiał o sobie przeczytać w mojej publikacji, wyraźnie pokazującej jego szemrane związki z Pragą.

Dowiedz się więcej: Co na to wielki nieprzekupny?

Napięcie musi znaleźć ujście, bo inaczej pójdzie w organizm i delikwent może zapaść na chorobę psychosomatyczną. Kolasa może tam za bystry nie jest, ale zdrowy z niego tur.

Koniec o Kolasie? Jeszcze nie. Jeszcze jedna przygoda.

image

W Sejmie radzono nad dodatkami motywacyjnymi dla funkcjonariuszy, aby ich zachęcić do jak najdłuższego pozostania w służbie. Walka idzie o to, aby te świadczenia przysługiwały o wiele wcześniej, niż proponuje resort spraw wewnętrznych.

Kolasa pochwalił się na Facebooku, że to On, tymi ręcami jako jedyny związkowiec, niezależny i samorządny, miał odwagę wysunąć postulat, aby wspomnianym świadczeniem objąć funkcjonariuszy z wysługą 20 lat, a nie 25. Samochwała i kłamczuch. Miesiąc temu związkowcy z Nadwiślańskiego Oddziału SG oficjalnie wysunęli propozycję, by świadczenie motywacyjne działało już od wysługi 15 lat, uzasadniając to następująco:

Obecnie strona służbowa proponuje, aby taki dodatek przysługiwał osobom ze stażem od 25 lat w górę. Uczestnicy dyskusji ocenili tę propozycję krytycznie, wskazując, że nierzadko beneficjentami świadczenia będą osoby nie tyle doświadczone, co po prostu zasiedziałe na swoich stanowiskach, o wątpliwych walorach efektywności. Alternatywnie sformułowano postulat, aby dodatkiem motywacyjnym objąć funkcjonariuszy, którzy osiągnęli próg 15 lat wysługi. Wysunięto argument, że to właśnie ta grupa stanowi najbardziej wartościowy segment składu osobowego, ponieważ łączy nabyte już niemałe doświadczenie z nadal pokaźną energią i gotowością do angażowania się w realizację nawet najtrudniejszych zadań.

Dowiedz się więcej: Sprawozdanie z posiedzenia Zarządu Oddziałowego

Kolasie szybciej zbieleje oko, albo neurony na dłoni wyrosną, nim poprze cudzą inicjatywę, nawet jeśli płynie ona z jego własnego związku.

Nigdy dosyć, przeżyjmy to raz jeszcze – może niezbyt lotny… : Kolasa w Sejmie

3. Kangur

W formacjach mundurowych mianem kangura określa się takich zawodników, którzy od niskich rang na szczyty władzy docierają jednym skokiem, awansując w trybie nieprzewidzianym w ustawach pragmatycznych.

Mamy właśnie nowego kangura. Tym razem w Państwowej Straży Pożarnej. Nazywa się Matczak. Jeszcze w styczniu tego roku był młodszym brygadierem, czyli majorem. Mija pół roku i – kangurek Hip Hop został starszym brygadierem, czyli pułkownikiem. Normalnie, to pokonanie takiej ścieżki awansowej zajmuje kilka lat.

Przekonaj się:  Styczeń  ->  Lipiec

Matczakowi załatwił to inny kangur, Bartkowiak – komendant główny PSP. Ten to dopiero sadzi susy. W grudniu 2019 roku był starszym kapitanem, oficerem młodszym z czterema gwiazdkami, a już na początku maja 2020 w korpusie osobowym generałów przybyło. Czy przybyło od tego jakości zarządzania? Zdania są podzielone. Kangur Bartkowiak na stołku szefa formacji wydawał się nieść powiew świeżości. Dawał nadzieję na nowy styl dowodzenia, traktowania ludzi. Ale gdy tylko doszył sobie lampasy…

Była w kwietniu taka afera, w okresie świąt i w szczycie alertu pandemicznego. W Szkole Głównej Służby Pożarniczej zakażeniu koronawirusem uległo kilkuset podchorążych. Kontrola z centrali wykazała ewidentne rażące zaniedbania ze strony władz uczelni. Najpierw poleciał prorektor, a po nim rektor. W Sejmie minister Kamiński przepraszał podchorążych, bo ich tam własne dowództwo wyzywało od symulantów i zamiast podjąć energiczne środki zaradcze, skupiło się na tuszowaniu sprawy i tropieniu sygnalistów.

Dowiedz się więcej: Cykl publikacji Onetu

Aż tu nagle w połowie czerwca pan generał kangur Bartkowiak wyskakuje z tekstem, że ci podchorążowie, to gówniarze i sami sobie winni. Tak powiedział!

Dowiedz się więcej: Wywiad z Bartkowiakiem

Pozostaje zwrócić uwagę panu generałowi, że te paski na jego portkach, to są lampasy i są dwa, a nie trzy jak na dresie.

image

4. Psy

Tak, tak, będzie znowu o psich emeryturach. Będzie też znowu o ubezpieczeniu radiowozów. To samo, ale nie tak samo, więc jednak warto. Najpierw zarys problemu:

Związkowcy z Nadwiślańskiego Oddziału SG zadali pytania kandydatom na prezydenta

Pamiętacie film Konsul?

Oszust podszywa się pod zachodniego dyplomatę.

Na spotkaniu z lokalnymi notablami wysuwa propozycję, że jego placówka wyłoży kasę na jakąś ważną dla miasta inwestycję. Rozmówcy patrzą po sobie zakłopotani, aż wreszcie jeden wyskakuje z koncepcją:

– Noo… Jest tyle pilnych potrzeb… Może jakiś pomnik?

Policja przemaluje swoje “wozy”. Teraz będą miały na masce wspaniałą gwiazdę i napis, że służymy i chronimy. Pewnie zaraz po tym, Straż Graniczna przemaluje i swoje – ochrona granic nie płaci za nic. A Służba Więzienna? Zamknij się, zanim my cię zamkniemy. Straż Pożarna? Nie pali się.

Dowiedz się więcej: Ubezpieczyć to nie, ale przemalować

MSWiA zabetonowało się na Linii Kamińskiego i uporczywie obstaje, że ubezpieczenie służbowych dyliżansów nie ma uzasadnienia ekonomicznego. No jasne, ubezpieczysz i nic. Tylko straty. Ale jak przemalujesz, to zmienia postać rzeczy. Dukaty same wpadają bezpośrednio do kabiny.

Na psy kończące służbę Kamiński nie wyda kilkuset tysięcy rocznie, bo “no tam sralis mazgalis, nie ma ustawy”. Ale na kilkadziesiąt strażackich średnich wozów bojowych, w ramach Bitwy o Wozy, kaska jest, jak wytrzepana z rękawa Davida Copperfielda. I żadnej ustawy nie potrzeba. Taki jeden wóz, z tej bitwy, wiecie ile kosztuje? Osiemset tysięcy, 800 000. Wozów łącznie, w ramach obu tur wyborów, zakupiono 60. 60 razy 800 000, daje 48 milionów. 48 000 000. Na psie emerytury rocznie we wszystkich formacjach wystarczy połowa wartości jednego takiego wozu. Czyli jedna 120 tego, co bez ustawy, z marszu potrafi wydać resort Kamińskiego. A do psów ustawa potrzebna, żeby opiekun dostał miesięcznie 300 złotych na karmę i leczenie wysłużonego zwierzaka.

Gdy się służby zapadają pod ciężarem własnej biurokracji, to najpierw kierownictwo powołuje komisję. Potem ustanawia się nowy wzór mundurów. A na końcu nieubezpieczone pojazdy służbowe przemalowuje się na jeszcze bardziejsze.

Gołąbki, kangury, żółwie, psy, kuny, jenoty… A przy korycie skład ciągle ten sam.

image

Źródła:

Tu było – https://www.salon24.pl/u/szmarowski/1064659,zolwik-i-inne-zwierzeta-sluzbowe?

Tu jest – https://portal-mundurowy.pl/index.php/component/k2/item/12094-zolwik-i-inne-zwierzeta-sluzbowe?

i tu – https://www.wojskonews.pl/article,zolwik_i_inne_zwierzeta_sluzbowe.html?

Foto: Internet/MDR/Stowarzyszenie “Zakątek Weteranów”